no a wieczorem jeszcze w kalkucie, wyszedlem pare rzeczy dokupic, a tu patrze pod sklepem i kurde mysle, ja skads znam tych ludzi, jasne, to para ukraincow z mkojego samolotu, zdziwieni spotkaniem wymieniamy informacje gdzie bylismy itp bardzo fajni ludzie
w hotelu zostawiam zbedny balast i prawie z niczym ruszam w kierunku bangladeszu:) najpierw metrem, potem ze 2km piechota i stacja sealdah, z tad pociag lokalny do granicy, jak wjezdzal na peron to az mi sie nogi ugiely, taki byl napchany ludzmi, ale zaraz wysiedli i mialem siedzace miejsce, pare stacjii i zapchal sie ponoiwnie, oczywiscie wszyscy patrza jak na zjawe, jakze bialy ze zwyklymi smiertelnikami sie tlooczy:)w bangaonie calkiem zadbana stacja, riksza do granicy, tam wymiana pieniedzy u cickciarza szybkie formalnosci, nawet nie przeszukuja plecaka (indian i bengalkczykow trzepia jak diabli) po stronie bangladeszu od razu dopada kolo z biura autobusowego i pakuje do klimatyzowanego autokaru do dhaki