w Mumbaju wsiadlem do pociagu wieczorem, z okna mozna dostrzec jakie to ogromne miasto, ponad godzine sie przez nie jedzie, a krajobraz jest zmienny, co chwile slams przeplata sie z lepsza dzielnica. ludzie wracaja z pracy totez pociagi osobowe wypchane do graniic.. trafilo mi sie ciekawe towarzystwo, scenariusz jak zwykle: poczatkowo zero gadki, po czasie ktos odwazniejszy zagada, potem juz leci, tym razem siedzialem obok dwuch kolesi, widzialem ze o mnie gadaja, bo hindusi jakos nie umieja chyba dyskretni byc, jeden mial laptopa i wlaczyl film bolywod jakis, ale skierowal go tak zebym ja tez mogl ogladac (tak jak bym rozumial hindii:)) nie mialem nic ciekawszego do roboty to patrzylem, no i po chwili zaczeli cos ze mna o filmie gadac, potem jak sie dowiedzieli ze jade do Orchha i Khajuraho to pokazywali mi zdjecia, na ktorych w wiekszosci byly mordki wasatych hindusow:) jeden z kolesi byl operatorem kamery przy serialu jakims w mumbaju, nawet mnie zapraszal na plan (no moze gdybym jechal w przeciwnym kierunku, to bym sie skusil:))
no nic, moja stacja wysiadkowa to bylo Jhansii, inaczej koszmar (miasto lezy miedzy Orchha a Khajuracho i jest duza stacja, przez ktora przewija sie masa podroznych jadacych do tych atrakcji) wyszedlem z dworca, od razu sie przywalila banda do mnie, taksowkarzy, riksiarzy i kto wie kogo jeszcze i oczywiscie zaczeli swoj koncert, ze musze wziasc riksze albo taxe do Orcchy ze nic innego, przedarlem sie przez tlum jakos, poszedlem troche dalej, spotkalem faceta z dzieckiem, ktory jak sie okazalo tez jechal na dwrorzec autobusowy, to razem wzielismy riksze, na dworcu autobusowym jeszcze gorzej chmara tych ciulikow znow mi cos pierdoli, wiedzialem ze mozna stamtad wziasc tempo - taka duza riksze ktora dziala na tej trasie jak autobus i ze za 10rs dojade do celu, pozostalo mi jedynie zlokalizowanie miejsca odjazdu tych riksz, co nie bylo takie proste. pytam kolesi gdzie znajde tempo do orchha, gadaja ze nie ma i za 200rs wezme riksze. patzre na okolo wszyscy to rikszarze, upal z 40stopni, wnerwiony juz jestem, patzre bydka z zolnierzem, ide do niego i zadaje pytanie i kurwa widze jak wojak patrzy na kogos za mna, obracam sie a tam rikszarz cos pokazuje zolnierzowi, tego juz bylo za wiele, pierwszy raz dalem sie wyprowadzic z rownowagi, zlapalem tego chlopa cztardziestoletniego za fraki, potrzasnolem, zbluzgalem po angielsku i polsku i wdac tak trzeba bylo od razu, bo zaraz mi wskazal droge gdzie mam isc:)) znalazlem tempo jeszcze facet chcial mnie policzyc za plecak, ale inni nie palcili za toboly wiec powiedzialem ze nie ma bata. no i w droge zapakowany jak sardynka w puszkke, blacha nagrzana do czerwonosci prawie. czasem sa takie ciezkie dni w indiach, trzeba walczyc o przetrwanie, pewnei moglbym odpuscic ale jestem zbyt uparty zwlaszcza jak ktos mnie chce okantowac smiejac mi sie w twarz, to wolalbym na piechote pojsc niz takiemu doplacic pare groszy wiecej. w Jhansii mialem sie zjawic raz jeszcze i to tez nie bylo mile, moi znajomi potem tez mieli tam klopoty z riksiarzami, takrze uwarzajcie w Jhansi, najlepiej sie stamtad wynosic jak najszybciej...
do Orchy dojechalem, patzre cholera jakie to malutkie, zaraz znalazlem pokoj. poszwedalem sie, nastepnego dnia kupilem bilet, na wszystkie atrakcje i w droge, szczeze mowiac zachwycil mnie tylko jeden palac, ten w ktorym jest hotel, moze dlatego ze bylo strasznie goraco i niewiele sie chcialo, ale ten palac to jest cos..no i tak siedzialem w tej wioseczce i sie relaksowalem, zaczalem jesc dziwne slodycze ktore tu sprzedaja, wprost przeslodkie mulace, skonczylo sie to siedzeniem w kiblu, no nic zbieralem sie pare dni zeby jechac dalej, jakos nie chccialo mi sie, przyszla wielkanoc, zjadlem trza bylo jakimis jajkami uczcic to swieto wiec zamowilem se masala omlet na sniadanie, zadzwonilem z kawiarenki intrenetowej do domu, zaplacilem 100rs za kilka minut, jest licznik to mozna kontrolowac. pierwsze swieta spedzone poza domem i to w dodatku zupelnie sam... w koncu udalo mi sie wyjechac, wzialem znow tempo do Jhansi, tam mnie znow probowali wyciulac, ale olalem ich, siedzialem na dworcu i czekalem na autobus, dosiadla sie do mnie para z niemieckiego Munich, tez byli zdegustowani Jhansi, w koncu zapakowalismy sie do autobusu i jazda do Khajuraho, miasta kamasutry:))