pierwszym etapem naszej podrozy bylo wziecie tempo, czyli takiej wiekszej rikszy, ktora kursuje na zasadzie autobusu od- do, ale mina nam zrzedla jak za chwile dosiadlo sie kilku policjantow z dluga bronia i zakutym w kajdanki i lancuchy wiezniem, no coz w indiach wszystko sie dzieje bez ogrodek... ciezko sie bylo po khumba mela wydostac z haridwaru, wszystkie pociagi pelne, ze palca nie wcisniesz, dyzo czasu zajelo szukanie opcji wydostania sie w kierunku delhi, pozostal nam autobus, czyli 7godzin telepania sie, Marylin dostala miejsce siedzace, ja wkomponowalem sie za kierowca na podlodze oparty o plecak, nawet bylo wygodnie, rozwalilem sie na brudnej podlodze, zmeczony lazeniem w poszukiwaniu transportu i upalem, wygodnie mi bylo do czasu az hindus siedzacy niedaleko walnal smierdzace stopy 5cm od mojej twarzy, no nic oni tak maja pojecie wlasnej przestrzeni jest zawezone w tak przeludnionym kraju, caly brudny od tej podlogi wysiadlem pod Kashmiri gate, wzielismy riksze prepaid za 50rs i na main bazaar, kierowca nas wkurwil po drodze, bo zaczal zabierac ludzi, za kase, spoko, niech se dorobi, ale jak to okupione jest dodatkowym czasem bo trzeba czekac az sie dogada z nimi itp, jak mu powiedzialem to cos odwarknal, ale wystarczylo zagrozic ze mu nie dam kuponu oplaconego ktorym niejako zaplacilem za przejazd i juz zmiekl, po raz kolejny sie potwierdzilo, ze jak coponiektorym hindusom sie pozwala na cos to zaraz chca wlacic tobie na glowe, ale wystarczy zagrozic, a potulnie sluchaja... po polnocy na main bazaar bez zmian, syf, psy laza, moj hotel Bajrang pelny, obsluga sie wita jak ze starym ziomem. takze szukamy czegos innego no i znajdujemy, maja tylko 2 jedynki, zmeczeni bierzemy, dopiero jak siadam juz sam na lozko widze w co sie wpakowalem, pokoj przypomina podziurawiona drewniana skrzynke z lozkiem i oknem(!!), a drzwi to bym sila woli wywarzyl chyba, czego chciec za 100rupii, za to z okna mam widok na caly main bazaar noca, gasze swiatlo no i pierdole slysze szuranie szczurow, spie z zapalonym swiatlem. ten hotel to totalna prowizorka, rano widze jego lokatorow, dredy, dzojnty, oobwieszeni szmatami, ja tu nie zostaje, Marylin tez ucieka.. wole zaplacic te 50rs (3zl) wiecej i czuc sie jak czlowiek. wieczorem piwo z Marylin, potem podchmielony woze rikszarza na jego rikszy, sie smieje kolo, ale mina mu rzednie jak wystawiam mu rachunek za ta przejazdzke:)))
tak w delhi spedzam pare dni.........