jean zostaje w bagerhacie i teraz juz tylko z petrem jedziemy dalej, do khulny. zatrzymujemy sie w hotelu society, za jedynke 2 na 2 z lozkiem z moskitiera i stolikiem, skromne, ale zadbane place 50 taka, okolo 2zl:) pijac herbate na ulicy poznajemy jednego miejscowego ktory mowi ze herbata na jego koszt, inny zabiera nas do siebie do domu, calkiem ok ten dom w porownaniu w jakich bylismy wczesniej, dostajemy obiad, potem lody, wszyscy niesamowicie mili, poznajemy rodzinke, goscinni ludzie! po powrocie sie okazuje ze zniknela mi moja koszula punjabi ktora kupilem w varanasi, suszylem ja na balkonie i ktos z gosci musial podpierdolic, wlasciciel przepraszal mnie, widac ze mu bylo glupio. na ulicach widzialem dziwne dzieci, ktore chyba mialy cos z nogami bo chodzily na czworaka i szczekaly. duzo wogule jest niepelnosprawnych, pokrzywionych to samo zreszta w indiach