caly dzien spedzilem z Dima, potem Jura po robocie wpadl i na vogzal, po drodze Jura jeszcze piwka wzial i saczylismy je przed pociagiem, az pan prowadnik kazal mi wsiadac, pozegnaniom nie bylo konca, chlopaki pomachali mi na pozegnanie (az juz zaczalem za nimi tesknic:))no i jazda, tak se siedzialem cieplo bardzo, az za bardzo, prawie pusto w pociagu, kopnczylem piwko i wsiadl maly pan z wasami, wyciagnal balerony, chleby, ogorki kiszone, czyli caly zestaw potrzebny do dlugiej jazdy pociagiem, rozmowa sie nie kleila, az pan wyciagnal flache -tez niezbedny element podrozy plackarta (jechalem juz 3razy chyba ta klasa i zawsze ktos wyskakiwal z wudka) no i jak zwykle picie ze szklany po pol i zapijanie woda mineralna, tzn zapijalem tylko ja:)) w nocy nie pospalem bo za goraco bylo, co chwile sie budzilem, w Kijowie bylismy punktualnie czyli o 6rano. pokrecilem sie w okolicach dworca, zlapalem marszrutke na lotnisko i siedzialem tam z 5godzin, potem odprawa i do samolotu, przed startem z glosnikow recytacje jakies az sie przestraszylem, z takim echem facet recytowal "uu allahhuu akbar khalamnaa aa noo bhaa.." jakos tak
lot przyjemny, stuardesy ladne, jedzenie trzeba se bylo zamowic dodakowo, ja to zrobilem przy zamawianiu biletu i calkiem ok, duza porcja, sie mozna bylo najesc porzadnie