w hoteliku Downtown sie zatrzymalismy, bardzo mioli ludzie, duzo wszelkiej masci chinczykow dreze ryja od rana, na ulicy naszeszej Paharganjii totalny syf, chyba wiekszy mozna spotkac tylko w drodze do czerwonego fortu, pelno ludzi wszedzie, spia, jedza, oddaja sie fizjologicznym potrzebom:) stad pewnie wszedobylki smrod. myslalem ze indie bardziej mnie zaskocza, przestraszza itp, ale obeszlyu sie ze mna delikatnie chyba:) generalnie skutkuje ignorowanie naciagaczy, a wcisnac chca wszystko, biala morda = $ zarcie dobre posilek w takiej restauracyjce ponizej dolara, dzis kolo w takowej mnie pyta czy chce na ostro, ja mu na to ze na srednio, no i slepia mi wychodzily, chyba gorzej bylo wczoraj wieczorem jak ledwo zzarlem ten dhal.. generalnie jest ciekawie, inaczej niz w europie, ale chyba w Maroku spotkalismy sie z wiekszym natrectwem.. aha dzis jak se sam szwedalem po miescie dalem sie wpakowac do jakiegos turist ofice i koles chcial mi sprzedac bilet na pociag za 400rupii ja mu mowie ze szukam do Jaipuru najtanszej opcji bo to w koncu z 7h jazdy tylko i da sie przemeczyc, ale nie ten wiedzial lepiej czego szukam, po czym jak wychodzilem mowiac ze tak drogo to nie kce on mi ze mysle ze za darmo se pojade i wogule oburzenie wielkie.. krowy sie szwedaja ale myslalem ze bedzie ich wiecej, ale niezle cwaniuary, wchodza se na ulice i leniwie maszeruja, a ruch na ulicy to chyba najgorsza rzecz tutaj, wszyscy trabia niemilosierniei jezdza we wszystkie strony, rikszarze ciagle chca zeby z nimi jechac. najczesciej slyszane zwroty to: mister, ser, gut prajs, helol, hal ar ju, czip, wery gut, generalnie chodzi o handel
ps smsy mozna pisac moi drodzy, dochodza:) pozdr